Jak już wcześniej
opisywałam w grudniu wykryto u mnie raka brodawkowatego tarczycy. W związku z tym zostałam skierowana na operację usunięcia tarczycy, która odbyła się na początku lutego.
W dniu przyjęcia zgłosiłam się do szpitala, odebrałam skierowanie i udałam się na izbę przyjęć.
Po rejestracji zrobiono mi EKG, wypełniłam ankietę oraz odbyłam rozmowę z
anestezjologiem. Następnie udałam się na Oddział Chirurgii do dyżurki
pielęgniarek. Przydzielono mi łóżko, niestety w pokoju nie było łazienki ani
telewizora. Jak się okazało w niektórych pokojach był, ale mi to w ogóle nie
przeszkadzało.
Później założono wenflon.
Dietetyczny obiad -
zupa, buraczki, ryż z sosem
Tego dnia już bez
kolacji.
Z tego co pamiętam
przyszedł do mnie lekarz, podpisywałam wszelkie zgody. Odwiedził mnie jeszcze
chirurg i poinformował o przebiegu operacji.
Wieczorem pielęgniarki
przyniosły żel, którym w dniu operacji należało się umyć oraz piżamę.
Przed operacją nie
mogłam nic jeść ani pić. Pani, z którą byłam na pokoju dostała informację, że
ma operację około 8:00, natomiast ja około 10:00. Dostałam tabletkę, tzw.
„głupi jaś”, którą popiłam jak najmniejszą ilością wody pod kontrolą
pielęgniarki. Wydaję mi się, że dostałam jeszcze jakieś kroplówki. Gdy
przyszedł czas operacji zawieziono mnie razem z łóżkiem na salę operacyjną,
gdzie w przedsionku musiałam przejść na łóżko podstawione przez osoby z bloku
operacyjnego. Wwieziono mnie na blok i przeszłam na łóżko operacyjne. Krótka
rozmowa z anestezjologiem, założenie czepka, podanie dożylnie środka
usypiającego i po chwili już poczułam jak zasypiam.
Później po operacji zostałam
wybudzona, mówił do mnie lekarz, pytał jak się czuję. Było to już w mniejszej salce. Minęło jeszcze
trochę czasu, a dalej na łóżku wywieziono mnie z bloku i na łóżku wróciłam do
swojego pokoju. Była wtedy przy mnie rodzina, poczułam się senna i pospałam
jeszcze godzinę, po której czułam się już lepiej. Ciężko było mi przełykać,
pomagało skierowanie brody ku klatce piersiowej i miałam założony dren z rurką
zakończony zbiorniczkiem. Pielęgniarki sprawdzały ile krwi/płynu się tam
zbiera. Niełatwe było też ruszanie głową na boki. Zostałam bardzo powoli
zaprowadzona do łazienki, a później chodziłam już sama blisko przy ścianie, w
razie czego, żeby się chwycić. Trzeba było spać na plecach i z podniesionym
zagłówkiem.
Już na następny dzień
po operacji ściągnięto mi dren.
Dostałyśmy śniadanie.
Obiad - zupa, jajko,
szpinak, ziemniaki, buraczki.
Kolacja - ryba po
grecku.
Dawka leków - podobno u
mnie spadł poziom wapnia, więc musiałam go uzupełnić oraz dostawałam
paracetamol, co było dla mnie dużym nieporozumieniem. Ledwo co mogłam ślinę
przełknąć, a tu jeszcze takie tablety, w dodatku matowe, nie kapsułki.
Słyszałam od innym pań, które miały operacje w innych miejscach, że po operacji
dostawały środki przeciwbólowe w kroplówkach. Możliwe, że dostałam taki sam
zestaw na wieczór po operacji, ale pewna nie jestem.
2. dzień po operacji
Śniadanie.
Obiad.
Pewnie była też kolacja.
V
dzień
3. dzień po operacji.
Śniadanie.
Obiad.
Zdjęcie szwów i do domu :) :)
Wyszłam w niedzielę
dlatego, że w piątek ustaliłam z lekarzem, że będzie taka możliwość. Miał już
przygotowany wypis. Pytałam o bliznę. Powiedział, żeby na początku myć ją
szarym mydłem.