Po
około dwóch miesiącach od operacji usunięcia tarczycy dostałam listowne
zawiadomienie odnośnie terminu przyjęcia do szpitala w Poznaniu, w celu
leczenia izotopem jodu 131-I. Zawarta została także informacja o odstawieniu
preparatów tyroksyny na miesiąc przed planowaną wizytą, w moim przypadku
Euthyroxu oraz preparatów zawierających jod.
W
dniu przyjęcia (piątek) trzeba było stawić się na czczo, o wyznaczonej godzinie, czyli 8:00. Na początku odebrałam skierowanie, które znajdowało się w
dyżurce pielęgniarskiej wyznaczonego oddziału. Następnie poszłam na Izbę
Przyjęć w celu rejestracji. Później powrót na oddział, oddanie dokumentów i
czekanie na kolejne kroki. Po pewnym czasie pielęgniarka wzywała na pobranie
krwi, dała pojemnik na mocz oraz pobrała wymaz z nosa i okolic odbytu (ze
względu na to, że w ciągu ostatniego półrocza byłam w szpitalu); po pobraniu
krwi można już coś zjeść. Dalej został przeprowadzony wywiad. Następnie według
wskazania poszłam zrobić EKG, wróciłam z wynikiem i znowu czekanie na rozwój
wydarzeń. Potem zostałam wezwana przez Panią Doktor, która przeprowadziła
wywiad lekarski.
Kolejny etap to scyntygrafia tarczycy. W pierwszej kolejności, dożylnie został podany izotop jodu i należało odczekać 20 minut. Po tym czasie zostałam poproszona do badania. Przez około 3 minuty stało się lub siedziało, w zależności jak było wygodniej, przodem do maszyny, która wykonywała pomiar. Badanie bezbolesne, bezinwazyjne. Wyniki zostały przekazane Pani Doktor. Dalej otrzymałam wiadomość, że w tym samym dniu zostanie podany jod i wejdę do izolatki, potocznie zwaną Big Brotherem ;) oraz jeżeli wszystko będzie dobrze to wyjdę w poniedziałek. Zrobiono jeszcze USG szyi/tarczycy. Oczywiście dla każdego kolejność i rodzaje badań mogą być inne, ja opisuje swoje doświadczenia.
Kolejny etap to scyntygrafia tarczycy. W pierwszej kolejności, dożylnie został podany izotop jodu i należało odczekać 20 minut. Po tym czasie zostałam poproszona do badania. Przez około 3 minuty stało się lub siedziało, w zależności jak było wygodniej, przodem do maszyny, która wykonywała pomiar. Badanie bezbolesne, bezinwazyjne. Wyniki zostały przekazane Pani Doktor. Dalej otrzymałam wiadomość, że w tym samym dniu zostanie podany jod i wejdę do izolatki, potocznie zwaną Big Brotherem ;) oraz jeżeli wszystko będzie dobrze to wyjdę w poniedziałek. Zrobiono jeszcze USG szyi/tarczycy. Oczywiście dla każdego kolejność i rodzaje badań mogą być inne, ja opisuje swoje doświadczenia.
W
kolejnym etapie pielęgniarka kazała wziąć swoje rzeczy i około 13:00 zaprowadziła
mnie, jak i inne dwie panie do izolatki. Wbrew różnym wyobrażeniom co do tego
słowa, izolatka jest to pokój podobny do każdego innego pokoju szpitalnego,
tylko dodatkowo z telefonem, w razie kontaktu z pielęgniarkami oraz kamerą, a
poza tym oczywiście nie ma odwiedzin. Weszłyśmy przez pierwsze drzwi, gdzie był
mały przedsionek, z kamizelkami dla ewentualnych wizyt pielęgniarek czy
lekarza. Następnie pomieszczenie z szafą, w której zostawiałyśmy torby
(miałyśmy ciągły dostęp do rzeczy, zalecane było, aby wziąć daną rzecz i wrócić
do pokoju), znajdował się tu również czajnik, herbaty, kubki oraz sztućce
jednorazowe (nie można było używać swoich, ale gdy trafiamy na zwykły oddział,
nie izolatkę, to oczywiście się przydadzą). Tu była też pierwsza łazienka z
prysznicem (prysznic na guzik, nie na żadne żetony!, po 3 minutach się wyłączał
i znowu naciskało się przycisk). W internecie krążą mity odnośnie możliwości
kąpania tylko w ostatni dzień. My otrzymałyśmy informację, że to nieprawda i
można się myć ze spokojem nawet dwa razy na dzień. Jod usuwany jest też z
potem, a więc poprzez kąpiel jak najbardziej go usuwamy. Kolejne pomieszczenie
to łazienka przypisana do pokoju (były dwa pokoje, kobiety w jednym, mężczyźni
w drugim). I już ostatnie, izolatka, do której zabierało się najpotrzebniejsze
rzeczy - telefon, gazety, książki, butelki wody, cytrynę, kwaśne żelki, gumy do
żucia. Otrzymywało się piżamę szpitalną i tą samą ubierało ją się nawet po
kąpieli. Dopiero w ostatnim dniu, trzeba było ubrać swoją lub normalne rzeczy.
W pokoju był telewizor z pełnym dostępem, nieodpłatnie! oraz klimatyzacja, o
której włączenie można było poprosić pielęgniarkę.
W
tym samym dniu, około 15:00, przyszła do nas Pani Profesor, która zajmuje się Medycyną
Nuklearną, opowiedziała nam o przebiegu leczenia. Mniej więcej o 17:00,
przyszła inna Pani Doktor, z owym jodem (u mnie dawka 31mCi). W długiej rurce
znajdowała się kapsułka, którą należało od razu połknąć i od razu popić,
następnie przez pół godziny nie jeść. Nie odczuwałam żadnych skutków ubocznych,
jedynie tylko przez chwilę miałam lekko rozmazany obraz widzenia, który bardzo
szybko minął. Po pewnym czasie otrzymałyśmy od pielęgniarek (wchodziły w
kamizelkach, które znajdowały się w pierwszym przedsionku) w środek na
przeczyszczenie oraz kompleks magnezu z potasem). Najważniejsze było, to aby
dobrze się oczyścić, więc przede wszystkim pić dużo wody z cytryną i jeść
kwaśne rzeczy. Trzeba się przygotować wcześniej, ponieważ po wejściu na
izolatkę, nie można wychodzić, ani nie ma odwiedzin. W piątek dostałyśmy obiad
i kolację. W sobotę śniadanie ok. 8:00, obiad ok. 12 i kolację ok. 17. Zawsze
coś na wieczór jeszcze sobie dojadałam, bo pod wieczór bywałam głodna. Panie
przynosiły jedzenie do korytarzyka, w którym był czajnik, krzyczały przykładowo
„śniadanie!” i wychodziły. Czas mijał poprzez czytanie gazet i książek,
siedzenie na telefonie, rozmowę, oglądanie telewizji, wylegiwanie się w łóżku.
Niedziela podobnie.
W poniedziałek rano
przyszła pielęgniarka i powiedziała, że mamy po kolei iść się kąpać, umyć też
włosy, ubrać w swoje rzeczy i nie siadać już na łóżkach. Ok. 8:30 przyszła Pani
Doktor, ta sama co podawała kapsułkę jodu i robiła pomiar poprzez urządzenie,
które dla mnie wyglądało jak prostokątne żelazko i orzekała „Do domu!”, wtedy następowała
wielka radość :D Dalej pakowanie. Pielęgniarka powiedziała, że co chcemy możemy
wyrzucić, a co nie to zabrać. Ubrania, ręcznik, bieliznę normalnie wyprać, tylko
nie mieszać z ubraniami innych domowników, a nie spalić, jak to piszą na
forach. Później opuszczenie izolatki, zrobienie jeszcze RTG płuc i czekanie na
wypis. Rozmowa z lekarzem i przekazanie wszystkich zaleceń. Za tydzień
scyntygrafia całego ciała. W moim przypadku kolejne badania z celu ewentualnego
podania jodu za 3 lata ;) Ps. Zazwyczaj taki pobyt trwa 3-5 dni, jeżeli
wszystko jest okej.
Takie dodatkowe rady,
według mnie warto wziąć stopery do uszu, gdyby ktoś chrapał, u mnie na
szczęście tego nie było, ale przede wszystkim dlatego, że pod samym oknem jest
bruk, ja akurat budziłam się nad ranem, gdy panowie ze śmieciami przejeżdżali z
kontenerami i trzaskali klapą :P oraz toalety i zlewy, gdy wciągają wodę są
bardzo głośne. Może to przeszkadzać, chociaż mam wrażenie, że tylko ja to tak
odczuwałam.
Na następny dzień po
wyjściu, z rana w domu przyjmuje się z powrotem Euthyrox, stopniowo zwiększając
dawkę, aż dojedzie się do tej przed jodowaniem. Dodam, że przez ten miesiąc bez
Euthyroxu przytyłam 2 kg, jedząc tyle samo, a może nawet trochę mniej. Mam
nadzieję, że po powrocie waga wróci do normy, z tego co czytałam tak podobno się dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz